Emigrantka · Tajlandia

10 mitów o Tajlandii

O Azji, Tajlandii czy samym Bangkoku krążą takie legendy, że w sumie to chyba w nich tylko smoka ziejącego ogniem brak. I szczerze mówiąc, nie wiem, z czego to wynika – z niewiedzy czy też wręcz przeciwnie. W dobie internetu możemy przeczytać i obejrzeć wszystko – co (niestety) nie znaczy, że wszystko jest prawdą. A nawet jeśli jest – to prawda może odnosić się tylko do części rzeczywistości. Nie da się przecież tego, co tu jest wpakować na wynos i na jeden raz. Tajlandii nie da się poznać w ciągu tygodnia, dwóch czy nawet miesiąca. Żeby zrozumieć, jak jest, trzeba czasu. Trzeba wsiąknąć, by przesiąknąć – no tak mniej więcej bym to nazwała. Dlatego dzisiaj chciałabym rozprawić się – mam nadzieję, że raz na zawsze, z mitami krążącymi o Tajlandii. Bo niektóre z nich są tak absurdalne, jak pytanie, czy w Polsce na ulicach grasują niedźwiedzie polarne – a proszę uwierzyć, że niektórzy pytają.

Mit 1: W Tajlandii służba zdrowia jest na niskim poziomie –  Jeśli ktoś spodziewa się szamanów z szaleństwem w oku przyjmujących w rozpadającej się szopie lub porodów na klepisku, to się raczej rozczaruje. Szpitali w Bangkoku jest mnóstwo – na dzień dzisiejszy lekko ponad tysiąc (!), z tego ponad trzysta to szpitale prywatne. Różnią się między sobą wielkością i cenami. Miałam okazję (bo nie powiem, że przyjemność) odwiedzić dotychczas siedem z nich. Wysoki standard usług medycznych, profesjonalnie, czysto i miło. Obsługa najczęściej mówi po angielsku – przynajmniej lekarze, z pielęgniarkami bywa różnie, ale da się dogadać. Większość ekspatów wybiera szpitale w centrum -Samitivej,  Bumrungrad czy BNH Hospital. Skąd więc mit o niskim poziomie służby zdrowia? Chyba niektórzy oceniają Tajlandię przez pryzmat programów Martyny Wojciechowskiej i jej reportażu o operacjach plastycznych. Pewnie – takie miejsca rzeźni też się tu znajdą, ale krzywdzące jest oceniać tajską służbę zdrowia przez nie tylko.

Mit 2: Tajlandia to brud, smród i ubóstwo – No w zasadzie tu mamy trzy mity w jednym. Zapewne ulice i chodniki tajskie różnią się od europejskich. Jednak inaczej nie znaczy gorzej. Nie oceniajmy wszystkiego z punktu widzenia swojego stołka. Biegające bezpańskie psy, szczury czy karaluchy to jeszcze nie koniec świata. Ulica w centrum Bangkoku nie różni się bardzo od europejskiej. No może chodniki są dość wąskie, nierówne i ciężko jeździć wózkiem. Zdarza się, ale da się do tego przyzwyczaić. Ulica ma też swój charakterystyczny, swoisty zapach, bo ona żyje. Nie wolno zapominać, że Bangkok to miasto, które nigdy nie śpi. I zawsze się coś gotuje – od rana do samego późnego wieczora. Zapach trawy cytrynowej, imbiru, papryczek chili, kokosu, grillowanego mięsa, ryb. To wszystko się ze sobą miesza i daje specyficzną mieszankę.

Mit 3: Przed przyjazdem zaszczep się przeciw malarii – Uroczyście oświadczam, że szczepionki przeciw malarii jeszcze nie wynaleziono. Są leki, ale nie ma potrzeby zażywania ich podczas przebywania w Tajlandii. Poza tym nie są one polecane przez tutejsze ministerstwo zdrowia, które ocenia ryzyko wystąpienia choroby na bardzo małe. Leku przeciw malarii nie można dostać tak po prostu od ręki w aptece. Trzeba mieć poważny powód ku temu – np.wyjazd do Afryki lub innego miejsca na ziemi rzeczywiście zagrożonego malarią. Ponoć istnieje ryzyko zachorowania na granicy z Birmą, Laosem i Kambodżą, więc warto mieć to na uwadze. Malarię przenoszą komary nocne, więc w dzień zabezpieczać się nie trzeba – teoretycznie, bo komary to takie dziady, że im ufać raczej nie można. W Tajlandii bardziej obawiałabym się dengi, która występuje nawet w Bangkoku, a komary zdarzają się nawet na 20 piętrze.

Mit 4: Tajlandia to zacofany kraj trzeciego świata – Otóż można się zdziwić. Jasne, że poznając ten kraj tylko z perspektywy blogów, książek czy telewizji można tak myśleć. Przecież lepiej się sprzeda zdjęcie czy tekst o czymś egzotycznym aniżeli tym samym, co mamy w Polsce, prawda? A tu się okazuje, że Tajlandia jest najlepiej rozwijającym się krajem Azji. Prócz tradycyjnych chatek piętrzą się tutaj drapacze chmur, które wyrastają jak grzyby po deszczu. Centrów handlowych jest też od zatrzęsienia i znajdziemy tam nie tylko stoiska z Buddą czy podróbkami Prady czy Gucci, ale całkiem oryginalne oryginały. Tajlandia zdaje się zmieniać na przestrzeni kilkunastu czy też kilkudziesięciu lat. Jeśli ktoś pragnie liznąć prawdziwej egzotyki, powinien się pospieszyć i czym prędzej tu przybyć, bo pieniądz ma taką magiczną siłę rażenia, że wszystko się zmienia.

Mit 5: W Tajlandii zjada się psy i koty – Bzdura. Tajlandia to nie Wietnam. Tak jak Polska to nie Ukraina. Oczywiście – zdarzają się jakieś pojedyncze przypadki, kiedy to czyta się, że biedny robotnik pracujący na budowie zjadł jakiegoś czworonoga. Ale to naprawdę są wyjątki. Myślę, że takie w Polsce też się znajdą.

Mit 6: Masażystki w salonach masażu to prostytutki – Nie jest sekretem, że w Bangkoku jest kilka miejsc, a właściwie kilka ulic, na których można spotkać prostytutki. A właściwie powinnam powiedzieć damy do towarzystwa, bo oficjalnie prostytucja jest w Tajlandii zakazana i karana, co nie przeszkadza wielu młodym Tajkom sprzedawać się turystom. Jednak masażystki to nie prostytutki – takie się też zdarzają, ale mówienie tak o wszystkich jest po prostu krzywdzące. Tajski masaż to sztuka.

Mit 7: Tajki są ładne – Ponoć nie ma brzydkich kobiet, tylko są zaniedbane. Tajki bywają ładne, ale nie wszystkie. Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że więcej jest tych nieładnych niż ładnych. Te, które są ładne, zazwyczaj są zrobione – make up, push up, silikon, botox. Tu należy też dodać, że one wcale nie są takie szczupłe z natury. Zazwyczaj są na diecie – sprawiedliwe, co? Co więcej zdarza się, że ładna Tajka może wcale nie być Tajką a Tajem, bo spotkać tu ladyboy’a (czyli mężczyznę po transformacji płci – czasami nie do końca) szczególnie w barach nocnych wcale nie jest tak trudno. Tu też z kolei kolejny mit pokutuje, bo nie mówimy tu o tabunach ladyboy’ów. Zdarzają się.

Mit 8: Tajlandia jest tania – Teoretycznie może być. Wszystko zależy od tego, jakie kto ma oczekiwania. Jeśli żyjemy z dziećmi, koszty życia podbija zdecydowanie szkoła, bo dzieci obcokrajowców nie mają prawa do szkoły publicznej – chyba, że jedno z rodziców jest Tajem. Wynajęcie mieszkania w rozsądnym miejscu też zazwyczaj wiąże się z wyższą ceną. Jedzenie jest tanie pod warunkiem, że jesz po tajsku – posiłek kosztuje wtedy od 30 bahtów w górę. Jeśli marzą się smakołyki europejskie, trzeba liczyć się z tym, że w portfelu będzie trochę mniej pieniędzy. Ubrania rzeczywiście są tanie i łatwo dostępne, chociaż zdarza się, że cena idzie w parze z jakością.

Mit 9: Wszyscy Tajowie są mili i uśmiechnięci – Tajlandia ma opinię kraju tysiąca uśmiechów, ale nie liczyłabym na to, że wszyscy będą się szczerze szczerzyć. Na pewno są bardziej uśmiechniętym narodem niż Polacy, ale tu akurat w byciu ponurakiem nie mamy dużej konkurencji. Niemniej, czasami odnoszę wrażenie, że tajski uśmiech jest na siłę, bo tak się po prostu przyjęło.

Mit 10: Słonie wędrujące po ulicach Bangkoku to codzienność – Jasne. Wszyscy jeżdżą na nich do pracy lub szkoły, a następnie parkują je w swoich garażach przydomowych. Zdarzają się miejsca w Tajlandii, w których słonie są środkiem transportu, ale w Bangkoku zobaczyć słonia wcale nie jest tak łatwo. Kilkanaście lat temu przechadzały się jeszcze ulicami, ale teraz zginęłyby na pierwszym lepszym zakręcie pod kołami tuk-tuka czy skuterka.

IMG_9619 (1)
To nie jest widok tajskiej ulicy.
IMG_20160219_152936
Jest i smok!
IMG_20160312_124302
Centrum handlowe. Jedno z wielu.
IMG_20160504_080836
Wel-come to Thailand.
IMG_9159
Tajski masaż na ulicy.
IMG_9123
Cena – 15/25 zł.
IMG_20150531_171953
Ładne Tajki…i Tajowie. 🙂
IMG_7829
Bangkok by night. W oddali drapacze chmur.

4 myśli na temat “10 mitów o Tajlandii

  1. W Szwecji jest bardzo dużo Tajek. Są to zazwyczaj żony lub partnerki Szwedów. Przy wysokich, szerokobiodrych Szwedkach Tajki wyglądają jak dwunastolatki. Ale ładne nie są, to prawda. Z Azjatek najładniejsze jakie widziałam były Chinki oraz Japonki. Tajki dodatkowo mają specyficzny sposób chodzenia-biodra wypchnięte w przód, nogi lekko na zewnątrz, choć stopy prosto, zauważyłaś to? Zastanawiam się dlaczego.
    Ale trzeba przyznać, że dziewczyny z Tajlandii są zaradne i bardzo pracowite. Mało która przyjeżdża do Szwecji i żyje jako żona swojego męża ( zazwyczaj o dekady starszego od niej). Otwierają salony masażu, salony kosmetyczne głównie nastawione na paznokcie, gotują no i naturalnie latem zbierają jagody i grzyby, które potem sprzedają na rynku.
    Uczą się języka, ale zwykle mają problem z wymową R i L. Są otwarte, sympatyczne, ale zazwyczaj trzymają się ze swoimi, ale to chyba normalne.

    To byłam ja-KasiaP z Klubu Polek na Obczyźnie

    Polubienie

    1. Cześć Kasiu. Japonki i Chinki rzeczywiście inaczej chodzą. Różnią się od Tajek – nie mam pojęcia dlaczego. Z pracowitością ich bywa różnie. Tutaj spora część, która „złapała” męża obcokrajowca, zwyczajnie na nich żeruje. Ona, jej rodzina. Bywają to dość długie i nie zawsze szczęśliwe historie. Ale ja znam to z tej strony. Może te, które wyjechały, są inne, coś im się chce. Pozdrawiam.

      Polubienie

Dodaj komentarz