matka

Głos sumienia czy głos narodu?

W mediach toczy się wojna. Wojna o prawo do życia i do wolności wyboru. Oto ci, którzy stoją u steru, po raz kolejny chcą ulepszyć Polskę. Chcą uszczęśliwić miliony kobiet, potencjalnych przyszłych matek. Temat aborcji w Polsce jest bardzo kontrowersyjny i emocjonalny. Z jednej strony mamy wolność i demokrację, z drugiej ochronę życia poczętego. Polska ma trzecie po Irlandii i Malcie najbardziej restrykcyjne prawo aborcyjne w Europie i dopuszcza aborcję jedynie w trzech przypadkach – gdy jest zagrożone życie kobiety, gdy dziecko jest chore lub zostało poczęte w wyniku gwałtu. Ale teraz może się to zmienić.

Jestem matką. Jestem też kobietą i jestem człowiekiem. Rozumiem ochronę życia poczętego. I ja jako ja – nie jestem zwolennikiem aborcji na życzenie. Uważam, że jeśli ktoś jest na tyle dojrzały, żeby uprawiać seks, to powinien brać go ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami. Homo sapiens, zdaje się? Powinno się myśleć, a nie kierować się zwierzęcą chucią tylko. Aborcja nie powinna być metodą antykoncepcji. I tu kończy się to, co moje. Co nie znaczy, że ktoś inny nie ma mieć prawa do swojego zdania. Racja jest jak dupa, każdy ma swoją. Tylko dlaczego w Polsce na każdym kroku tłamsi się prawo do korzystania z prawa wyboru i podejmowania decyzji i odgórnie narzuca się komuś jedną, najwłaściwszą? Gdzieś z tą wolnością nam nie po drodze.

Wiadomo, że za zmianami stoi kościół, który już kilkakrotnie napierał na zaostrzenie prawa antyaborcyjnego. I nie ma tu sobie co oczu mydlić, że jest inaczej. Tylko jednego nie umiem pojąć. Skoro katechizm kościoła katolickiego mówi, że Wolność jest zakorzenioną w rozumie i woli możliwością działania lub niedziałania, czynienia tego lub czegoś innego, a więc podejmowania przez siebie dobrowolnych działań, to jak to się ma do wolności kobiety czy potencjalnej matki? Cofamy się do średniowiecza i za św.Tomaszem stawiamy kobietę przez pryzmat jej zdolności rozrodczych i możliwości wykorzystania do prac domowych? Dziwne, że stanowić o zdrowiu i życiu kobiet mają mężczyźni. I to mężczyźni w czerni, którzy nie mają ani żon, ani przyjaciółek, ani córek – przynajmniej w teorii. Więc nie będą musieli się przejmować, jeśli ich żona zostanie zgwałcona a owocem tego czynu będzie dziecko. Również ich lica będą niestrudzone myśleniem, gdy w wyniku ciąży pozamacicznej życie ich córki będzie zagrożone, bo lekarz będzie się bał usunąć zarodek, bojąc się konsekwencji prawnych. Takich hipotetycznych sytuacji można namnożyć na pieńku. Ale nic tam. Kobieta i jej macica są własnością państwa. O wolności również przez pryzmat wiary, nie ma co mówić.

O proponowanych zmianach w ustawie antyaborcyjnej można sobie poczytać szerzej – nie będę przytaczać jej całej, bo nie w tym rzecz. Ciosem poniżej pasa jest zapis o ciążącym na organach administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego obowiązku zapewnienia swobodnego dostępu do informacji i badań prenatalnych. Bo jest on bezprzedmiotowy – skoro prawo i tak nie dopuszcza aborcji, to po co wiedzieć, że dziecko jest chore. Tylko zapomina się w tym przypadku, że istnieją wady, które należy leczyć jeszcze w życiu płodowym lub ratować życie dziecka zaraz po porodzie. Czy w takiej sytuacji nadal mówimy o ochronie życia poczętego? Pomijam już taki mało istotny fakt, że kobietę traktuje się jak inkubator. Nawet jeśli nosi w sobie chore dziecko, nie daje jej się prawa do przygotowania na chorobę dziecka. Rozumiem, że w takiej sytuacji kobieta dostanie pełne wsparcie psychologiczne i finansowe, a nie tylko gratulacje, szczęść Boże i figę z makiem.

I jeszcze raz podkreślę – nie jestem zwolennikiem aborcji na życzenie. Jestem zwolennikiem prawa, które daje wolność wyboru (i tu akurat nie tylko w kwestii aborcji) i poszanowania. To kobieta ponosi głównie odpowiedzialność za wybór, który jest jej dany, jakikolwiek tragiczny by on nie miał być. Można sobie do woli używać słów nigdy lub zawsze, dopóki samemu nie stanie się przed taką sytuacją. Tu nieszczęście jest wynikiem nieszczęścia – w dwojaki sposób. Można stać niestrudzenie na straży życia nienarodzonego, ale trzeba brać pod uwagę, że owo życie potrafi przynosić różne niespodzianki. Niekoniecznie te dobre. Niech decyduje głos sumienia a nie narodu.

Dzisiaj bez zdjęć. Musiałam się wygadać

10 myśli na temat “Głos sumienia czy głos narodu?

  1. Rzeczowe spojrzenie na sprawe. Zgadzam sie z toba,rowniez jestem przeciwko aborcji jako metodzie antykoncepcji,choc nie rozumiem dlaczego zaklada sie ,ze kobiety o niczym innym nie marza jak o aborcji co miesiac,wiec nalezy jej calkowicie zakazac, tak na wszelki wypadek. Pomijam fakt,ze pluje sie Bogiem na lewo na prawo,pomijajac te czesc ludzi ktorzy nie wierza w zadnego boga i w dupie maja boskie przykazania,boskie hmmm ksiezowskie raczej powinnam powiedziec…Znam kobiety ,ktore dokonaly aborcji i byla to najtrudniejsza decyzja w ich zyciu.Ale znam i takie,ktore nie zrobily i…zaluja.
    Wygadalam sie….;-)

    Polubienie

    1. No właśnie – co z tymi, co nie wierzą i za nic mają przykazania „boskie”. Polska nie umie być wolna. Nie daje się jej takiej możliwości, a Polaków traktuje jak idiotów, bo z góry zakłada się, że nie umieją rozsądnie decydować o sobie. Ja też znam kobiety, które dokonały aborcji. Mają różne podejście. Ale to ich podejście i mi nic do tego. Nie moje życie i ja nie mam prawa decydować za nie. Cmok!

      Polubienie

  2. Wymiotować mi się chce jak na to wszystko patrzę. Popadamy w takie ekstremum, że niedługo będziemy spowiadać się z każdej prezerwatywy, którą znajdą w naszym domu…
    Poza tym co napisałaś nasuwa mi się tylko taka nieśmiała myśl, że co będzie z tymi wszystkimi kobietami, które o ile będą miały pieniądze wyjadą gdzieś na „wakacje” by zrobić zabieg czy tymi, które nie będą miały kasy i same zaczną kombinować jak pozbyć się płodu….

    Polubienie

    1. Co zo znaczy piate nie zabijaj? Dlaczego osoby wierzace,najczęściej raz w tygodniu w niedzielę,bo poza tym maja w nosie nakazy swego kosciola,chca decydować za wszystkich? Jakies inne argumenty oprocz piąte nie zabijaj?

      Polubienie

  3. Nie bronię aborcji, ale prawa do wyboru kobiety, która stoi przed wyborem. Kiedy dziecko jest terminalnie chore, kiedy jest zagrożenie życia matki i kiedy dziecko jest z gwałtu. I nie nadal – nie mówię o aborcji, ale o prawie kobiety do decydowania o swoim losie. Ona nie będzie miała wyboru, nawet jeśli będzie go oznaczało, że jej życie jest mniej warte niż życie dziecka, które nie będzie miało szans na przeżycie, bo rozwija się w ciąży pozamacicznej. Każdy ma prawo do swojego zdania w tej kwestii. Pozdrawiam.

    Polubienie

Dodaj komentarz